Wstajemy wcześnie rano, pogoda jest piękna, ale mrozik konkretny. Aż zmroziło nam motor, pewnie było około 0-2 stopnie. Pogoda wymarzona na wyjście w góry. Pakujemy najważniejsze rzeczy do kufrów, zjadamy śniadanie i udajemy się na przełęcz z której będziemy zdobywać najwyższy szczyt Czarnogóry Bobotow Kuk. Na zewnątrz budynku dopada mnie klika małych piesków, ciągną za nogawki, chcą się bawić. Jedynym zmartwieniem jest to, że gonią po ulicy, gdzie jeździ sporo samochodów. No cóż nie mam na to wpływu.....
Jesteśmy w Parku Narodowym Durmitor to jedno z wyższych pasm Gór Dynarskich, położone w Czarnogórze, pomiędzy dolinami i potoków Driny: Pivy na południowym zachodzie i Tary na północnym wschodzie. To góry wapienne, są pozbawione typowych grzbietów górskich, nie są porośnięte lasem dlatego panorama ze szczytów jest powalająca. Durmitor to jedne z nielicznych gór, w których nie ma dolin.
Są stosunkowo łatwe i dostępne. Znajduje się w nich kilka wytyczonych szlaków turystycznych, my oczywiście uderzamy na najwyższy szczyt. Zostawiamy motor na przełęczy, rozbieramy się z motorowych ubrań, które pakujemy do kuferków a wskakujemy w górskie. Szlaki nie sa trudne do przejścia nawet dla średnio wprawionych wędrowców. Są w miarę dość dobrze oznaczone. Jedynym problemem może być fakt, że wszystkie znaczone są tym samym kolorem - czerwonym. Płacimy za wstęp do Parku który jest płatny 2 euro i uderzamy na szczyt. Moja kondycja ma wiele do życzenia. No ale cóż myślę, że dam radę. Stosunkowo mała powierzchnia sprawia, że Durmitor można przejść wzdłuż i wszerz praktycznie w ciągu kilku godzin. Chociaż niektóre z wierzchołków w Durmitorze wyglądają jak wygasłe wulkany, to nie mają z nimi nic wspólnego. Góry powstały bowiem w wyniku fałdowania alpejskiego.
Na szlaku jest zaledwie kilka osób w tym dwie znowu z Polski. Jednak naszych można spotkać wszędzie.
Szczyt zdobywamy w ciągu 2,5 godziny, więc bardzo szybko pomimo mojej słabej kondycji. Czasami tak mam. Widoki są cudowne, choć pogoda w między czasie zdążyła się już zmienić. Natychmiast gdy słońce się chowa, robi się zimno. Nie przebywamy zbyt długo na szczycie, robimy kilka zdjęć i schodzimy w dół. Mnie na dodatek wysiadło kolano, pomimo, że szlak nie był trudny, ale to był skutek jazdy na motorze i ciągłego hamowania nogami :)
O godzinie 15.30 schodzimy z powrotem na przełęcz. Wiatr wieje, że chce pourywać głowy. Postanawiamy pojechać jeszcze w stronę kanionu rzeki Pivy. To około 25 km licznych tuneli wykutych w skałach ze wspaniałymi widokami na Durmitor i Kanion.