Kolejny i ostatni nasz dzień w Londynie, mamy zamiar spędzić równie aktywnie jak poprzednie dni.
Ostatni wschód słoneczka z naszego pokoju.
Z rana pakujemy się, aby mieć już to z głowy i udajemy się do nowej dzielnicy Londynu Canary Wharf- dzielnicy doków portowych i szklanych wieżowców.
I powiem Wam tak na ucho, że to jest dzielnica do której mało kto zagląda i o niej mało kto słyszał a jest czego żałować bo to bardzo ciekawe miejsce.
Dzielnica ta. leży we wschodnim Londynie to niezwykłe centrum biznesowo-finansowe.
Już samo dotarcie na Canary Wharf dostarcza sporo wrażeń, pod warunkiem, że wybierzemy kolejkę DLR nad ziemią. Odcinek na Isle of Dogs należy do najefektowniejszych. Kolejka „tnie na pół” szklane wieżowce lub „robi w nich dziury”, co wygląda jak kadr z filmów science fiction. Koniecznie trzeba się przejechać pomiędzy stacjami West India Quay-Canary Wharf-Heron Quays-South Quay.
Po wyjściu na zewnątrz jesteśmy w sercu finansowej dzielnicy London Borough of Tower Hamlets, otoczeni drapaczami chmur, kanałami portowymi oraz parkiem.
Wszystko robi ogromne wrażenie. Na dodatek czystość bije po oczach.
Z racji tego, że mamy jeszcze sporo czasu, postanawiamy wrócić na pieszo do centrum Londynu, to około 9 km.
My nie damy radę, oczywiście, że damy.
Na 17 godzinę wracamy do hostelu. Zjadamy szybki obiadek i idziemy na busa, który zawiezie nas na lotnisko do Luton.
Dziękuję kochani za uwagę, przepraszam, że w tak odległych okresach opisywałam ten Londyn, ale w końcu się udało.
Teraz jestem już na odliczance na Cypr.
Dzięki