Dzień zaczął się jak każdy inny. Śniadanko, poranna kawa i jak co poranek oglądanie wiadomości z Polski na TVN 24. Wyjazd do Dubaju który został zaplanowany wczoraj wieczorową porą właśnie ma być zrealizowany.
Wyjeżdżamy niezbyt wcześnie bo po wczorajszym imprezowaniu ciężko było wstać :)
Jedziemy autostradą i po niecałej godzinie dostaję sms od koleżanki z Polski. Pisze, że rozbił się samolot prezydencki i że są ofiary ale jeszcze nie mają bliższych informacji. Zszokowała mnie ta informacja i po raz drugi przeczytałam tego sms tym razem na głos. W samochodzie byliśmy w 5 osób. Ryszard nasz kierowca z tego wszystkiego musiał się zatrzymać na pobliskiej stacji benzynowej. Tam już również każdy wiedział co się stało, bo podawali w wiadomościach.
Wszyscy straciliśmy humory i całą drogę do Dubaju czekaliśmy na jakieś kolejne wieści.
W końcu dojechaliśmy do Delfinarium. Zostawiamy samochód na dużym parkingu. Miejsc wolnych jest sporo, ludzi jak na lekarstwo. Kupujemy bilet ale do seansu mamy około godziny czasu. Udajemy się więc do pobliskiego parku, Creekside Park - który jest jednym z najfajniejszych parków w Dubaju. Są tu wydzielone specjalne miejsca do grillowania, na miejscu możemy np. wypożyczyć samochodzik na pedały, przejechać się kolejką linową ponad parkiem o długości 2,3 km. Przejazd trwa około pół godziny. Można odwiedzić amfiteatr w którym w weekendy często się coś dzieje, przejść się przez ogrody botaniczne z różnymi odmianami kaktusów i innych roślin których jest tu ponad 300 odmian .W między czasie dochodzą do nas kolejne złe informacje z Polski, że prawdopodobnie wszyscy zginęli. Wiadomości przeszywają nas i nie potrafimy się cieszyć z danej chwili. Nadszedł czas seansu i udaliśmy się do Delfinarium. Seans trwał 45 minut i był rewelacyjny. Figlarne foki potrafiły zagrać w koszykówkę, śpiewać, skakać, malować, żonglować, a nawet tańczyć. Delfiny te przyjazne dla człowieka ssaki zdobyły moje serce na dobre. Ich wymalowany uśmiech na twarzy wywołuje uśmiech u niejednego widza.
Więc jeśli jest się w Dubaju to Delfinarium jest nie do pominięcia, to niesamowite doświadczenie na całe życie. Dodatkowo muzyka połączona z laserami daje dodatkowy efekt.
Po seansie, udałam się oczywiście aby zrobić sobie zdjęcie z delfinami. Nie było łatwo, bo z lekka się zestresowałam a tu trzeba było reagować na gwizd i wyrzucić rękę wysoko do góry, tak aby delfiny dotknęły czubkiem ryjka mojej ręki. Za trzecim razem w końcu się udało.
Udaliśmy się jeszcze do sklepu z pamiątkami i ja duża dziewczynka zakupiłam sobie delfinka :)
Następnie udaliśmy się do Dubai Creek, przeprawimy się abrą, tradycyjną taksówką wodną przez kanał który oddziela dzielnice Deira i Bur Dubaj. Wchodząc na rozhuśtaną abrę, zostawia się szyprowi jednego dirhema (90 gr). Podróż przez wody Dubai Creek zajmuje około godziny. Ruch na wodzie jest spory. Podziwiamy starą część Dubaju i nową tak zwane szklane domy.
W drodze powrotnej odwiedzamy Gold Souk, rynek słynący z wyrobów złotniczych. Jest tu labirynt wąskich uliczek ze sklepami jubilerskimi. Złoto jest jedyną rzeczą, którą można kupić tu taniej niż gdziekolwiek na świecie.
Na przesyconym historią nabrzeżu cumują drewniane barki w oczekiwaniu na załadunek lub rozładunek różnorodnych towarów z całego regionu. Kiedyś przez setki lat przybijały tu łodzie poławiaczy pereł ich rozładunek właśnie odbywał się w tym miejscu. W powietrzu unosi się zapach egzotycznych przypraw oraz cejlońskiej herbaty. Tu zakupiłam różne pamiątki do domu i dla znajomych.
Po całodziennym zwiedzaniu nastała pora na powrót do Abu Dhabi. I w tym momencie powróciły myśli do tego co się stało. W pierwszej chwili po wejściu do domu włączyliśmy telewizor. Nie mogliśmy uwierzyć, oczy same płakały, widząc listę osób, które zginęły w katastrofie lotniczej....
Do późna w nocy oglądałam wiadomości nie mogąc w żaden sposób zasnąć, a wrażenia z dzisiejszej wyprawy poszły gdzieś w szufladkę...
Kolejny dzień spędzony częściowo w domu, a wieczorkiem jakieś drobne zakupy.