Poranek, jakiś taki ponury i szary. Na dodatek szum, który w zasadzie mnie obudził. Myślałam, że wujek włączył klimatyzacje ale to nie był ten odgłos. Z ciekawości wstałam z łóżka i podeszłam do okna, prawie nie było nic widać. Wiatr unosił piasek, widoczność była marna. Nie było sensu nigdzie się ruszać. Do południa siedzieliśmy w domu. Dopiero kiedy spadło z nieba zaledwie kilka kropel deszczu, zrobiło się przejrzyście.
Po południu zrobiliśmy rundkę po mieście, to był mój przedostatni dzień w Emiratach więc chciałam jeszcze zobaczyć to czego nie widziałam. Zaliczyłam jeszcze mecz, na który nawet nie musiałam mieć biletu. Mecz rozgrywał się pomiędzy Al Wahda z UAE z Zobahan z Iranu. Bardzo mi się podobało, zwłaszcza jak fajnie wszyscy byli przebrani, choć publiczności było jak na lekarstwo.