Rano dojechaliśmy do granicy węgierskiej. W kolejce czekało już sporo tirów, a każdy z nich musiał być przeskanowany przed wjazdem na Węgry. Maciej musiał opuścić naszego Tira i granicę przeszedł na pieszo.To wszystko ze względów bezpieczeństwa, gdyż generalnie w tirze powinny przebywać tylko dwie osoby. Czekaliśmy w długiej kolejce na scan całego tira. Maciej po drugiej stronie granicy już się nie mógł na nas doczekać.
W końcu po około 2 godzinach czekania przekroczyliśmy granicę, po drodze zabraliśmy już całkiem zmartwionego Macieja, bo myślał, że coś się stało. Drogą na Debrecen jechaliśmy w stronę Słowacji do Koszyc, gdzie mieli nas odebrać rodzice Macieja. Wszystko już pięknie się zieleniło, kwitły tulipany, było pięknie wiosennie. Niestety im bliżej gór pogoda się zmieniała.