Do granicy austriackiej dojeżdżamy na godz.19.30, jest coraz ciemniej i zimniej. Zatrzymujemy się na jednej ze stacji benzynowych, aby rozprostować nogi i cieplej się ubrać. Generalnie najzimniej jest mi w okolice tyłka i ud. Ubieram dodatkowo getry i kamizelkę.
W planie mamy przenocować gdzieś przed autostradą, ale za pokój w jednym z pensjonatów wołają 110 EUR, więc odpuszczamy sobie i jedziemy dalej. Wjeżdżamy na autostradę jadąc przez górną Styrię, trochę zaczynam być przerażona, gdyż zmęczenie daje się we znaki a wiadomo jak wygląda jazda po autostradzie. Jedzie się i jedzie i końca nie widać. Pomału sen zaczyna ze mną wygrywać, pomimo zimna i prędkości z jaką pokonujemy kolejne kilometry. Zaczynam martwić się również o Marka aby sam nie zasnął.
W końcu mamy zjazd z autostrady, ale miasteczka w tym rejonie wyglądają na wymarłe. Zajeżdżamy w okolice Judenburga, i tu skupiamy się na szukaniu noclegu.