Po zwiedzeniu Dubrownika jedziemy w stronę Czarnogóry. Pogoda się psuje, na naszej trasie zawisły czarne chmury.
W kroplach deszczu dojeżdżamy do wysepki Sveti Stefan.
Nawet jak ktoś nigdy tu nie był, to zapewne widział to miejsce na pocztówkach. Zapiera dech w piersiach. Niestety pogoda nie sprzyja nawet robieniu zdjęć.
A sama wysepka jest przecudowna. Kilka słów na jej temat, chociaż nie chciałabym się powtarzać, bo już wcześniej opisałam w mojej wyprawie na motorze.
Sveti Stefan to dawna wioska rybacka, a dzisiaj ekskluzywny kompleks wypoczynkowy. Nazwa owej miejscowości wzięła się od najstarszej cerkwi na wyspie, imienia właśnie świętego Stefana. Wcześniej jednak, w XV wieku istniała tu muzułmańska wioska Divic. Każdy z średniowiecznych domków przemieniono na ekskluzywny apartament i nadano im także niebanalne nazwy, takie jak "Pod kwiatem pomarańczy" czy "Pod morską rozgwiazdą". Niektóre apartamenty mają nawet własny basen.
Pomimo, iż z zewnątrz zachowano oryginalny kształt budynków, ich wystrój daleki jest od typowej chaty rybackiej.
W miasteczku powstały także restauracje, sklepy, a nawet kasyna. To świetne miejsce dla gwiazd, które chcą wypocząć w miejscu mało dostępnym, ponieważ wejście na wysepkę sporo kosztuje.
My jednak szybciutko uciekamy do autokaru aby nie zmoknąć