Dojeżdżamy do małej miejscowości Agdz, położonej na wysokości 937 m n.p.m u podnóża góry Jbel Kissane 1531 m n.p.m. przypominającej naczynie tagine, w którym podają marokańskie potrawy. Agdz w języku berberskim oznacza "miejsce odpoczynku".
Kiedyś był to punkt przystankowy karawan na trasie z Marakeszu przez Zagorę do Timbuktu, ale to już przeszłość. Punktem centralnym jest Grande Place, na którym w czwartki odbywa się targ, ale na dobrą sprawę to całe Agdz jest jednym wielkim targowiskiem i handluje się tutaj gdzie się da i czym się da. Miasto nie jest wielkie, liczy sobie zaledwie 10 tysięcy mieszkańców, i jest zamieszkałe prawie wyłącznie przez Berberów, Arabów tutaj jest bardzo mało.
Kiedyś była tu bardzo liczna społeczność żydowska ale po 1945 prawie wszyscy wyemigrowali do Izraela.
W ramach wolnego czasu jako jedyna postanawiam wejść na szczyt góry, na której rozciągają się stare ruiny kasby. Przez otwór w murze wchodzę na dziedziniec i stwierdzam, że w pewnym sensie, jednak te ruiny są zamieszkałe. Przechodzę przez dziedziniec na drugą stronę, a moim oczom ukazuję się piękny widok ze szczytem w tle góry Jbel Kissane. U jego podnóża roztacza się piękna oaza palmowa i zabudowania. Z góry równie pięknie przedstawiało się całe miasteczko Agdz z główną jego ulicą. Wracając z góry udaję się jeszcze na świeży sok z pomarańczy, który ochładza me rozgrzane ciało. Przypatruję się w między czasie dzieciom, które nawzajem się sobą opiekują. Starsze dzieci generalnie opiekują się młodszymi.
Wyjeżdżając z Agdz droga ciągnie się już dalej przez rozległe gaje palmy daktylowej rolniczej doliny Draa.
—