Dojeżdżamy niedaleko miejscowości Gori, przejeżdżamy busem na drugą stronę rzeki, po niezbyt ciekawym moście i tam się rozbijamy.
Komary tną jak diabli, na szczęście Bogna ma spray Off Off.
Zjadamy to co mamy i z lekka padnięci po całym dniu szybko kładziemy się spać.
Rano standardowo budzą nas krowy, byczki nawet stoczyły ze sobą walkę, pogoda dopisuje, chowamy się do cienia aby zjeść spokojnie śniadanie.