Po zwiedzeniu klasztoru jedziemy do Cziatury.
Na początku zwiedzamy klasztor – Mgwimewi. Trzeba pokonać schodami spore wzniesienie, aby się do niego dostać. Niestety panowie muszą mieć długie spodnie, a kobiety zakrytą głowę i kolana, dlatego tylko ja i Bogna możemy pozostać w środku. Sam klasztor jest wydrążony jakby w skale przez co ma fajny klimat.
Cziatura to miasto kolejek i wydobycia rudy manganu. Warunki do rozkwitu przemysłu są tu idealne, ale do mieszkania już niekoniecznie, coraz więcej mieszkańców z niej wyjeżdża.
Wiele bloków z powybijanymi oknami, straszy tu pustkami.
Ze względu na strome doliny rzeki w 1954 zbudowany został w mieście, system kolejek linowych, który miał ułatwić transport pracowników tutejszej kopalni.
Pomimo złego stanu technicznego kolejek, ciągle kursują i nawet przewożą turystów.
Jeszcze w życiu nie jechałam kolejką linową w tak złym stanie. Większość z nich wygląda, jakby nie była remontowana od nowości i przeżyła już własną śmierć techniczną. Wagony są zardzewiałe, w niektórych brakuje szyb, są dziury na wylot w podłodze. Że ja odważyłam się do niej wejść .....i mało tego nią pojechać.
Kolejki te obsługuje jeden konduktor, który po zjechaniu jednym wagonem, przechodzi do wagonu na innej trasie.
Po ulicach swobodnie chodzą świnie, dzieciaki biegają na bosaka, życie ma tutaj zupełnie inny rytm niż u nas w Polsce.
Następnie idziemy zjeść gruzińską zupkę i chaczapuri, potem się pakujemy i lecimy dalej w trasę.