Emiraty, poza pięknymi plażami z widokiem na Zatokę Perską, wieżowcami i usypanymi wyspami w kształcie palm, nie mają specjalnie pięknych krajobrazów. Na obrzeżach miast, jest pustkowie. Co jakiś czas stoi jakaś marna palma, wręcz wysuszona. Na pustynię jedzie się szeroką autostradą, wiatr pustynny niesie ze sobą piasek, który jest niemal wszędzie. Droga tu jest mało uczęszczana, oprócz nas przejechało zaledwie kilka samochodów. Wzdłuż drogi można napotkać kilka wielbłądów. Dojeżdżamy do pustyni, zjeżdżamy z głównej drogi gdzie jest wjazd na pustynie i zarazem koniec drogi. Po otwarciu drzwi samochodu bucha żar, temperatura na zewnątrz wynosi około 34 stopni. Piasek gorący,ale nie na tyle aby nie móc chodzić na bosaka. Zostawiam tam swoje ślady, ale zapewne wiatr je w niedługim czasie zatrze.
Słońce schowało się za mgiełkę pustynnego wiatru dlatego już tak nie paliło i cudownie było poleżeć na cieplutkim piasku. Zrobiliśmy kilka zdjęć i pomalutku wracaliśmy do samochodu. Niestety okazało się, że nasz samochód się zakopał. Gdyby nie pomoc ochroniarza, który stacjonował nieopodal pustyni, mielibyśmy problem z wyjechaniem. Napęd na 4 koła po prostu przestał działać. Łopata poszła w ruch....
Pomalutku robiło się ciemno i wróciliśmy do Abu Dhabi
Na następny dzień dotarł mój zagubiony na lotnisku bagaż na szczęście w całości.