Choć noc była krótka, bo pobudkę mieliśmy o 7 rano, wstaliśmy w miarę wyspani i gotowi na nowe wyzwania.
Na szczęście w pakiecie z noclegiem mieliśmy również zagwarantowane śniadanie. Udało się nam również przemycić jabłka i dwie bułeczki. Musieliśmy się nastawić, że być może i kolejny dzień spędzimy na lotnisku.
I tak też się stało. Nasz samolot do Budapesztu nie leciał. Generalnie odwołane były wszystkie loty, Chmura pyłu na dobre zagościła nad Europą.
Ponownie stanęliśmy w kolejce aby przebukować bilet i zarezerwować nocleg w hotelu. Co do lotu heheheh najbliższy za tydzień do Warszawy, po prostu super ręce mi opadły. Wykonałam z 10 tel do Polski, aby pomogli nam się wydostać z tego Istambułu. Niestety o tej porze roku nie są organizowane żadne wycieczki autokarowe, a innego transportu po prosu nie ma. Tymczasem wulkan na Islandii wciąż wyrzuca w niebo pył, przenoszony przez wiatr nad kontynent europejski. Kolejne linie lotnicze odwołują loty, a biura podróży starają się na różne sposoby zapewniać transport swoim klientom. Nam jak do tej pory nie zaproponowano nic.
Udało się nam załatwić nocleg w czterogwiazdkowym hotelu i po całym dniu oczekiwania na lotnisku zostaliśmy do niego zawiezieni.
Mój kompan Maciej bardzo mi służył pomocą, już po dwóch dniach miałam wrażenie że znamy się nie od dziś. Hotel elegancki, a w nim sporo turystów w takiej samej sytuacji jak my. Poznaliśmy bardzo fajnego algierczyka i pomimo, że nastrój był nieciekawy bo ciągle nie mieliśmy, żadnych dobrych informacji miło spędziliśmy wieczór na pogawędce.