Po 45 min jedziemy do Orebić skąd odpływa prom na wyspę Korćula. Po 20 minutach dopływamy na wyspę. Zabytkowa stara część miasta Korćuli położna jest na niewielkim półwyspie. Widziana z góry kształtem kojarzy się ze szkieletem ryby z wąskimi uliczkami odchodzącymi od głównej ulicy. Miało to chronić mieszkańców przed wiatrem i zbytnim nasłonecznieniem, a także zapewnić ciszę i spokój. W zabytkowej części Korčuli starego miasta znajdują się dwie okrągłe baszty: Barbarigo i Balbi. Pomiędzy nimi usytuowana jest loggia. Korčula słynie jako „wyspa wina”, gdzie wytwarza się m.in. Pošip, Rukatac, Lumbarda Grk. Zwiedzamy częściowo stare miasto, które wygląda jak miniatura Dubrownika. Wchodzimy na katedrę św. Marka w samym centrum zabytkowego miasteczka. Widoki z góry są super.
Zaczynamy być głodni więc uderzamy do jednej z restauracji tuż obok przystani Korćula. Zamawiamy jedzonko, dosiada się do nas kot, piękny biały czuje się tak jakby mnie znał od lat :)
W poszukiwaniu noclegu, objeżdżamy kilka miejscowości, gdyż ciężko było coś znaleźć. Korćula to jak dla mnie średnio widokowa wyspa w porównaniu z innymi chorwackimi, dlatego drugi raz już bym tu nie przyjechała. W końcu zajeżdżamy do miejscowości Brna i za 20 EUR dostajemy dla siebie całe piętro. Na wysokim parterze znajduje się restauracja z tarasem na którym imprezują Niemcy. Schodzimy do niej na piwko. W ramach uprzejmości gospodarza piwo dostajemy gratis.
Mamy jeszcze ze sobą wino, które wyjątkowo nam dzisiaj smakuje i wypijamy je w całości. Szybko nas utula do snu.