Dojeżdżamy do Zagory, której symbolem jest oryginalny drogowskaz z napisem "Tombouctou 52 jours" (Timbuktu 52 dni) - tyle zajmowała podróż na wielbłądzie do, średniowiecznego ośrodka kupieckiego w Mali. Kończył się tu i zaczynał szlak wielkich karawan solnych. Przewożono tędy sól, złoto, heban i prowadzono niewolników.
Obecnie jest to najczęściej fotografowany obiekt Zagory.
W Zagorze żyje obecnie wielu młodych Nomadów, których ojcowie wędrowali w karawanach do momentu zamknięcia granic na Saharze. Zamykając granice, odebrano im niemalże cały ich świat, dlatego obecnie zajmują się głównie turystyką, gdyż bardzo dobrze znają pustynię.
Zagora to główny ośrodek administracyjny doliny Draa, odbywają się tutaj cotygodniowe targi w środę i sobotę, można wtedy oglądać kolorowy spektakl, gdzie aktorami są tubylcy z licznych wiosek okalających Zagorę. Jest tu duże zróżnicowanie etniczne, kulturowe, religijne i niemalże zerowa przestępczość. Mieszkańcy czują się tu bardzo bezpiecznie. Wszyscy znają wszystkich.
W Zagorze udajemy się do baśniowego hotelu Palais Asmaa, pomimo, że jesteśmy w najbiedniejszym regionie Maroka, hotel zachwyca marokańskim stylem i bajkową atmosferą. Wspaniały wystrój z elementami regionalnymi, bardzo przestronne wnętrza to po prostu perła pustyni!!!
Dostajemy pokój na 4 piętrze, w związku z tym, że winda ciągle jest zajęta przez wywożenie bagaży na piętra, udaję się schodami w górę, pisząc jednocześnie sms.
I tym sposobem nieopatrznie znajduję się na tarasie hotelu. Widok, który tu zastaję powala mnie z nóg. Bajka kochani, taras duży rozciąga się na wszystkie strony hotelu. Z jednej strony możemy podziwiać wzgórze Zagora, z drugiej piękne zabudowania a z trzeciej piękny gaj palmowy.
I powiem Wam, że nawet sama pilotka o tym tarasie nie słyszała. Wieczorkiem udajemy się na kolację podaną przy basenie a potem biesiadujemy do późna w nocy w pokoju hotelowym ze znajomymi.