Pobudkę tym razem robą nam krowy, a zimno nie pozwala mi spać dobrze. Mój śpiwór okazuje się niewystarczający przy tak niskiej temperaturze, ale Marek ma lepszy, więc może go wymienię na kolejną noc.
Wychodzę z namiotu i widok, jaki mi się ukazuje, zapiera dech w piersiach. Góry otoczone piękną białą szatą, bezchmurne niebo - prawdziwe cudowne porankowe doznanie. Okrzyk zachwytu wydobywa się z moich ust, a Marek także wychyla głowę z namiotu.
Naszym oczom ukazuje się najwyższy szczyt Gruzji i trzeci co do wysokości w Kaukazie - Szchara, sięgający 5193 m n.p.m. Jego zachodni wierzchołek ma wysokość 5068 m n.p.m.
Reszta ekipy stopniowo wychodzi ze swoich namiotów, organizujemy szybkie śniadanie, planujemy trasę, pakujemy się i wyruszamy w dalszą drogę. Trudno jest nam opuścić takie magiczne miejsce - może warto by zostać tutaj choć jeden dzień i podejść pod lodowiec?
Śniadanie w takim otoczeniu smakuje wyśmienicie.
Trasa z Ushguli w stronę Szchary prowadzi przez trawiastą dolinę. Mimo obfitości wody, która wypływa z lodowców wyżej, musimy gotować ją przed spożyciem z powodu obecności zwierząt hodowlanych na łąkach. Chłopacy ponownie próbują dotrzeć pod lodowiec, ale tym razem znowu bezskutecznie. Motory utykają w błocie, a na drodze są rozciągnięte rury. Szybko wracają i dołączają do nas przy sklepie. Czekamy jeszcze na Bognę i Bogumiła, którzy rozmawiają z miejscowym malarzem. Następnie kierujemy się na przełęcz Zazar (2623 m n.p.m.) w stronę Koruldashi i Tsany.