Dotarliśmy do Tsany i kontynuujemy naszą podróż w stronę Lentekhi. Droga wreszcie zamienia się w asfaltową, co jest miłą odmianą po wielu kilometrach wyboistej nawierzchni.
W oddali znikają zaśnieżone szczyty Kaukazu, a zamiast nich pojawiają się pierwsze wioski. Tutaj krowy i świnie mają wolność, spacerując swobodnie po drodze, nie zważając na trąbiące samochody.
W Lentekhi postanawiamy zrobić zakupy i coś zjeść. Miasteczko jest malutkie, z szeroką ulicą, straganami i niewielkimi budynkami. Zaopatrujemy się w świeże pomidory, owoce, chleb i napoje.
Szukając miejsca na posiłek, trafiamy na niecodzienne miejsce, które trudno jednoznacznie nazwać ani sklepem, ani barem. Warunki nie są najlepsze, ale mimo to decydujemy się spróbować gruzińskiego chaczapuri z serem, które serwowane są na talerzu przez życzliwą kobietę. Wyglądają na świeżo przygotowane, więc zamawiamy dziesięć sztuk.
Chaczapuri smakują dobrze, chociaż dla mnie mogłyby być trochę lepiej podsmażone. Patrząc teraz na zdjęcia z tego nietypowego miejsca, zastanawiam się, czy wtedy mogłam tam coś zjeść. Jednak w tamtej chwili priorytetem było jedynie zaspokojenie głodu.