Z Lentekhi jedziemy w stronę zbiornika Lajanuri, to wielki zbiornik wodny. Zatrzymujemy się na chwilę, aby zrobić zdjęcia i dalej kierujemy się w stronę jeziora Shaori.
Jezioro bardzo malownicze i jest nadzieja, że chłopacy znaleźli fajne miejsce na obozowisko.
Dzwonimy, że dojeżdżamy, Marek czeka na nas przy głównej ulicy. Miejsce biwakowania jest super, bo nad samym jeziorem, którego póki co i tak nie widać.
Dojazd do miejsca biwakowania nie jest zbyt łatwy. Zastanawiamy się jak stąd wrócimy, czy damy radę wrócić z powrotem.
Robi się ciemno, wychodzę z samochodu za mną wychodzi Bogna, a z tylnych drzwi Bogdan, który chwyta za ramę pierwszych drzwi. W tym momencie zamykają się przednie drzwi przytrzaskując palce Bogdanowi. Roznosi się rozpaczliwy krzyk, Bogdan zablokowany błaga o pomoc.
Jest ciemno nic nie widać, w końcu uwalniamy go. Próbujemy ochłodzić mu palce, ratujemy tabletkami przeciwbólowymi. Ta przykra sytuacja z lekka psuje nam atmosferę. Każdy przeżywa na swój sposób. Co się potem okazało już po powrocie do Polski i wizycie u lekarza, że nie było to tylko przytrzaśnięcie, ale złamanie poprzeczne i podłużne jednego palca, ale po dwóch tygodniach już zdążyło się to po swojemu zrosnąć. Biedny chłopina był dzielny.
Rozbijamy namioty i aby rozładować napięcie próbujemy gruzińskiego wina oraz koniaku przy palącym się ognisku. Późno wieczorkiem kładziemy się spać.