Towarzystwo siedzące za nami, już na lotnisku musiało dać sobie w szyję, najgorsze było kopanie nogami w tył mojego siedzenia i krzyki.
Aby tego było mało, do furii też doprowadzały mnie goniące i drące dzieci, mój syn też był kiedyś mały, ale sorry wszystko ma pewne granice.
Na szczęście zestaw słuchawkowy z muzyką uratował mnie przed całkowitym ogłuszeniem.
Zastanawia mnie tylko od czego są stewardessy, przecież Ci ludzie robili co chcieli.
Ale ok szczęśliwie wylądowałam i to było najważniejsze.